Rowerem z Wałbrzycha do Zgorzelca.

Tak sobie kiedyś pomyślałem, że może warto by było objechać nasza południową granicę. Nie miałem koncepcji jak  wyznaczyć jedną długą trasę do wielodniowego przejazdu, ale opisałem sobie zadanie na pokonanie tego znacznego zakresu małymi skokami. Oczywiście rozpoczynałem trasę na naszym Dolnym Śląsku bo tu miałem wygodny dojazd kolejowy do miejsca startu i zakończenia . W każdej takiej wycieczce ważne było zapewnienie sobie możliwości powrotu koleją do domu, co było głównym elementem planowania startu i zakończenia. Oczywiście były również trasy dwudniowe. Takie rozwiązanie sobie założyłem mając na uwadze:

  • Łatwe zaplanowanie przebiegu jednodniowego odcinka,
  • Łatwiejsze znalezienie czasu na taki wypad,
  • Odpada sprawa kosztów noclegi jak również jego załatwianie,
  • Niestety trzeba spędzić kilka chwil w pociągach na dojazdach i powrotach.

Ostatnio wykonałem etap wycieczki z Wałbrzycha do Zgorzelca – około 140 m.

Poświęcę temu zakresowi wycieczki kilka słów opisu, bo trasa była bardzo malownicza.

Dojazd od Boguszowa Gorce z Wrocławia pociągiem 6:10, powrót ze Zgorzelca pociągiem chyba 18:30. Byłem we Wrocławiu o 21:00. W każdym przypadku czas spędzony w pociągu był marginalny, a komfort jazdy poprawny.

Sama trasa była tak zaplanowana żeby pokonać ten dystans przez malownicze miejscowości, ale jednak z wyborem trasy bez „masakrycznych” podjazdów. Zatem na całym dystansie około 130 kilometrów miałem do pokonania dwa albo trzy podjazdy po 250 m, ale  bez wspinania się morderczymi podjazdami. Podczas wyboru kilka razy symulowałem inne trasy, ale miały zbyt duże podjazdy i z nich zrezygnowałem. W dwóch przypadkach aplikacja zaplanowała mi przejazd malowniczymi trasami, ale o fatalnej nawierzchni. Musiałem z nich zrezygnować bo np. był to luźny tłuczeń z podtorzy kolejowych morderczy dla opon lub szlak całkowicie zarośnięty.

Atutami tego odcinka były niewątpliwie : malownicze widoki na Karkonosze i Izery –ciche małe miasteczka mijane na trasie – kilka pałacyków i pałaców – wieś Platerówka ze swoją powojenną historią – drewniane domy o konstrukcji ….. oraz domy podcieniowe – kilka folwarków, które nie straciły na „formie” oraz te zniszczone, ale zawsze przepiękne w swoich założeniach.

Coś za coś. Oczywiście pokonanie takiej trasy wymaga niestety pedałowania. Trzeba również wybrać złoty środek – ilość czasu  zwiedzania – czas  odpoczynku – czas na uzupełnienie  witamin (jedzenie i picie) – czas na leniuchowanie. Dla mnie wypicie kawy w kawiarni  rynku małego miasteczka wraz z porcją słodkości to miłe chwile.

Zwiedzane miejscowości i miejsca również i tym razem były bardzo atrakcyjne. Jak widać na planie przebieg mojej trasy pozwalał na odwiedzenie następujących miejscowości : Boguszów Gorce – Kamienna Góra – Kowary – Piechowice – Mirsk – Leśna – Zgorzelec. Klimat tych małych miasteczek to spokój, cisza i sąsiedzkie rozmowy. Siedząc w rynku można spokojnie zjeść swoją  wycieczkową kanapkę. Czasem ktoś przystanie  porozmawia, a w miejscowej cukierni zjecie słodką bułkę – palce lizać. Tu nie ma wielkomiejskiego pospiechu i wielkomiejskiego  zgiełku i każda chwila ładuje Wasze baterie.

Plusy i minusy, to wybory obiektów do zwiedzania i zagadani. Oczywiście przy takiej trasie nie miałem czasu na zwiedzanie podziemnej Kamiennej Góry, Kowar z atrakcjami turystycznymi z TOP listy, czy zamku Czocha. Wprawdzie to wszystko już znam, ale ktoś kto skorzysta z mojego planu trasy, a wcześniej tu nie był będzie miał istotne dylematy. Więcej czasu poświeciłem na przystanki w trasie przy starej zabudowie typowych dawnych gospodarstw rolnych z przepięknymi bramami wjazdowymi i wewnętrznymi placami otoczonymi stajniami, budynkami gospodarczymi i domami bogatego „bauera”. Zwiedziłem też pałac w Pakoszowie dzięki uprzejmości obsługi – och co za oprawa . Kilka wielkich folwarków z pałacami w ruinie to charakterystyczna wizytówka Dolnego Śląska . Nie chce w tym miejscu dzielić się swoimi przemyśleniami bo każdy powinien sam  wyrobić sobie własne zdanie w tej sprawie oglądając te obiekty w różnym stanie zaniedbania. Teraz to już MY do tego doprowadzamy, czasy socjalizmu odeszły w zapomnienie, a koncepcji brak.

To ile tego przejechałeś ? Najczęściej kiedy rozmawiam ze znajomymi o swoich wypadach rowerowych słyszę pytanie to ile przejechałeś kilometrów dziennie ? TO nie tak nie jadę trasy „na kilometry” tylko poznaję nasz kraj z pozycji roweru. Oczywiście forma jest tu ważna, ale nie najważniejsza. Interesuje mnie poznawanie klimatów małych miejscowości, zabytki, i krajobrazy. Jednak żeby na to pytanie odpowiedzieć trzeba uwzględnić z jakim bagażem się jedzie ( ten tygodniowy to namiot, śpiwory, jedzenie, części do roweru, zmienne ubrania, itp.), na jeden dzień (luzik obciążeniowy), charakter trasy ( 10 km w Lasach Janowskich po piasku to jak 50 kilometrów asfaltu, 10 kilometrów w Borach Tucholskich gdzie bobry spuściły drzewa na szlak i trzeba jechać przez dziki las – sami pomyślcie), górskie podjazdy też robią swoje (odcinek trasy ze Stronia do Lądka to ściana płaczu, wjazd z Siennej na Puchaczówkę też nie jest przyjemny) – tu czuć w nogach góry. Wreszcie przyjemność – jeśli mam przepiękny widok na Izery z łąki lub hale to trzeba się zatrzymać, położyć i zjeść kanapkę razem z górami.

wsparcie techniczne. Jechałem rowerem elektrycznym i podczas całej trasy korzystałem z mocy silnika na poziomie 60 W, przy większych podjazdach 150 W i oczywiście miałem też kilka małych sekwencji na poziomie 250 W (konieczność przyspieszenia na zwężeniu drogi gdy miałem za sobą samochody, znaczny podjazd). Akumulator wytrzymał ten dystans 140 km – stracił jednak około 70 % swojej mocy.

Mapka z przebiegiem przejechanej trasy oraz grafiką różnicy poziomów.

pokonana trasa rowerowa z Wałbrzycha do Zgorzelca

W sumie stosując tą metodę jednodniowych lub dwudniowych wypadów pokonałem dystans taki jak na poniższej mapce.

wzdłuż południowej granicy - trasa dotychczas przejechana.KRAJOBRAZY

MIJANE MIEJSCOWOŚCI

TO CO LUBIĘ NAJBARDZIEJ

NA ZAKOŃCZENIE

Kilka innych odcinków opisałem również na tej stronie.