Rowerem wzdłuż granicy. Międzylesie – Kudowa Zdrój.
Mieliśmy upalny początek tego lata – żar lał się z nieba. Jest koniec czerwca i tym razem silne wiatry, burze i deszcze. Znalazłem jednodniowy termin wycieczki z prognozą bez opadów i postanowiłem skorzystać z okazji. Chciałem zrealizować kolejny etap wycieczki rowerowej wzdłuż południowej granicy. Tym razem rejon Kotliny Kłodzkiej, trasa Międzylesie do Kudowy Zdroju jako kontynuacja wcześniejszych wycieczek.
Dotychczas przejechałem w ten sposób jednodniowymi lub dwudniowymi skokami z Raciborza do Międzylesia – jak to widać na powyższej mapce.
PKP i MY
Jak zwykle z samego rana z rowerem wsiadamy do pociągu i po ponad dwóch godzinach jazdy jesteśmy nad granicą w Międzylesiu. Z pociągu szlak mamy na wyciągniecie ręki. Wszystko idzie dobrze, tylko na wstępie mamy przed sobą długi i ciężki podjazd.
Trasa na początku
Przez pierwsze dwa kwadranse tylko podjazd i nabieranie wysokości. Nadchodzi pora wykorzystania możliwości technicznych silnika elektrycznego. Korzystam ze wsparcia na poziomie 170 W i czasem z 250 W. Z boku cały czas towarzyszy mi trasa zjazdowa w lesie , na mój gust zbyt wąska z ryzykownymi zakrętami. W jednym z etapów jechałem po takiej trasie z Przełęczy Puchaczówka do Międzygórza i TAM było zdecydowanie zrobione wszystko z głową i bezpiecznie. Może warto żeby projektant tej trasy zrobił SAM zjazd na rowerze w kasku i bezpiecznym ubranku. Wypatrzyłem TU przynajmniej trzy zakręty śmierci z drzewami na potwierdzenie prawa grawitacji. Zostawiam jednak ten wątek.
Prognoza pogody zawodzi – mam burzę i opady, potem tylko przez dwie godziny równo pada. Jednak jedzie się zdecydowanie dobrze , po godzinie mam pierwsze piękne widoki.
Jest bajkowo
Deszcz sobie pada lub też leje, ale jedzie się wspaniale. Takich widoków dawno nie spotkałem, mijam wiele opuszczonych zabudowań i starych zaniedbanych pomników. Cisza i spokój nie ma turystów.
Po deszczu słońce
Po dwóch godzinach w deszczu zrobiło się ładnie i nawet słonecznie. Bez przygód pokonałem zaplanowana trasę na dalszych odcinkach. Na koniec postanowiłem dojechać do pociągu w Kłodzku przez Duszniki i Polanicę starą trasą o małym ruchu samochodowym.
W Dusznikach Zdr. – chwila relaksu i znalazłem kamyczek z nowej zabawy.
Co będzie dalej ?
Oczywiście, sprawa jest wiadoma. Kolejny mały jednodniowy skok tym razem w kierunku Jeleniej Góry z kawałkiem po stronie Czech.
Na koniec
Odcinek był bajkowy.